Bardzo dziękuje wszystkim za bardzo miłe komentarze tu, jak i na twitterze. :) Imagin wyszedł dość długi, ale mam nadzieję, że nikogo to nie zrazi. Następny za... 10 kom?
Za oknem puszyste płatki śniegu spadały jedna za drugą, na półmetrowe zaspy, powstałe dzisiejszego ranka. W powietrzu czułam zapach świeżo przygotowanych potraw i sosnowy zapach choinki. Dziś Boże Narodzenie. Ale mimo to, ja i tak siedziałam na kanapie w salonie z laptopem na kolanach, nadrabiając papierkową robotę, którą jakiś czas temu zleciła mi moja szefowa z firmy. A ja, - jak to zwykle ja - zostawiam zawsze takie rzeczy na ostatnią chwile.
- Naprawdę musisz pracować nawet w święta? - usłyszałam za sobą głos Louisa.
- To zależy. A znasz jakieś ciekawsze zajęcie? - uniosłam głowę do góry i ujrzałam nad sobą jego uśmiechniętą twarz.
Przybliżył ją do mojej na tyle, że już po chwili nasze wargi się złączyły. Odpowiedziałam na pocałunek, ale w chwili gdy Tommo chciał znacząco go pogłębić, szybko się wyprostowałam.
- Nie, nie, nie, Lou. Nie teraz. Mam masę pracy, a zaraz musimy pojechać po Lanę na lotnisko, pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć - w jego głosie zabrzmiała nuta sztucznego entuzjazmu, a ja udawałam, że to zignorowałam. Nim się zorientowałam, chłopak siedział obok mnie - Ale mamy jeszcze czas. Samolot Lany jeszcze nie wylądował, poza tym są zamiecie śnieżne, więc mamy jakieś pół godziny wolnego czasu.
Odwróciłam głowę w prawo, by popatrzeć na niego. Mogłabym utonąć w jego błękitnych tęczówkach. Znowu mnie pocałował, tym razem jednak nie odsunęłam się. Przeciwnie. Wplotłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam do siebie.
Louis zabrał laptopa z moich kolan, wyłączył go i położył na miejscu obok.
- Louis, idioto! Nie zapisałam tego! Teraz będę musiałam zacząć od nowa! - poskarżyłam ssię, ale on na to nie zareagował. Dłońmi jeździł po mojej talli, biodrach i plecach. Przysunął mnie do siebie.
Szybkim ruchem odwróciłam się i usiadłam na nim okrakiem, z namiętnością odpowiadając na każdy jego pocałunek.
- No dobrze... szybka runka, dziś obejdzie się bez gry wstępnej - powiedziałam, rozpinając jego koszulkę - zrozumiano?
- Oczywiście, prze pani - zadeklarował tonem pilnego ucznia a ja roześmiałam się.
Poczułam jak "coś" między jego nogami znacznie się uniosło, na co ja uśmiechnęłam się niby sama do siebie. Chłopak szybko zjechał z pocałunkami na moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu ukazując mu ją w całej okazałości.
W którymś momencie zadzwonił telefon w kieszeni mojej sukienki. Widząc na wyświetlaczu imię młodszej siostry zmuszona byłam odebrać. Kilka dni temu obiecałam mamie, że odbiorę ją z lotniska, gdy przyleci do Londynu, byśmy z całą rodziną mogli spędzić święta - czyli tak jak należy.
Przyłożyłam telefon do ucha, jednak to nie sprawiło, że Lou zaprzestał obdarowywać mnie setkami pocałunków.
- No hej, jesteś już w Londynie?
- Tak, właśnie przyleciałam.... - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki - w Warszawie było małe zamieszanie, ale tutaj jest spokojnie. Jedziecie już?
Louis całował mnie wszędzie... Jego pocałunki czułam na szyi, ramionach, dekolcie... Musiałam zagryźć dolną wargę by nie jęknąć prosto do słuchawki, co z całą pewnością nie było nieadekwatne do sytuacji.
- Tak, stoimy właśnie w korku - skłamałam na co Louis uśmiechnął się do mnie łobuzersko. - Obok lotniska jest, mała przytulna kawiarnia. Możesz tam na nas zaczekać. A tak w ogóle t...
Nie dokończyłam gdyż ukochany zabrał mi telefon z dłoni i przyłożył go do swojego ucha.
- Cześć Lana, wesołych świąt - powiedział z entuzjazmem w głosie. i zniecierpliwiony nacisnął czerwoną słuchawkę a telefon odrzucił gdzieś na dywan.
Tomlinson obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było go stać. Wpiłam się w jego wargi z czułością i zachłannością jednocześnie. Językiem jeździłam po jego podniebieniu. Przygryzłam jego dolną wargę i spojrzałam w jego oczy, w których od jakiegoś czasu bezustannie pojawiały się tzw, iskierki.
Jego dłonie mocno złapały za zapięcie mojej sukienki. Czułam, że zaraz będzie w strzępach, dlatego odsunęłam moje usta od niego na dosłownie centymetr, opierając czoło o jego. Chłopak spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Nie zapomnij, że to sukienka, którą dałeś mi wczoraj na gwiazdkę, chyba nie zniszczysz tak szybko swojego prezentu - wyjaśniłam.
- No dobrze... - Delikatnie (jak na niego) odpiął zamek sukienki, po czym zsunął ją ze mnie prosto na podłogę.
Chciałam po raz chyba setny zatopić swoje usta w jego, ale powstrzymał mnie na chwilę, chcąc zlustrować moje ciało odziane jedynie w samą bieliznę.
- Kochanie, przestań... - szepnęłam czując lekkie skrępowanie.
- Jesteś piękna - wymruczał, pozwalając mi znów skosztować jego warg. Ich smak doprowadzał mnie do szaleństwa. Bo po co były mi cukierki, czekolady i inne tuczące świństwa, skoro miałam go?
Dłonie Lou znalazły się na moich plecach, majstrując co nieco przy staniku, po chwili i on wylądował gdzieś w kącie.
Jęknęłam, gdy dłonie przeniósł na pośladki, na których mocno je zacisnął. A miejsce dłoni zajął zaś zajął język.Zjechałam dłońmi z jego umięśnionego torsu, nieco niżej. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, które opadły razem z bokserkami. Lekko podniosłam się, by on mógł zdjąć ze mnie ostatnią już część ubioru jaką miałam na sobie, ale nie było to konieczne. Z figami nie zachował się już tak delikatnie, jak z sukienką, tylko rozerwał je na dwie części. Chciałam wygłosić już prostest, ale nie mogłam, bo jego wargi za bardzo mnie do siebie przyciągały, a ja nawet z dobrej woli nie potrafiłam się od nich oderwać. Czułam się jak w transie.
Wiedziałam, że Louis jest już gotowy. Chciał wreszcie znaleźć się we mnie, ale ja miałam co innego w planach. Wolałam trochę się z nim podroczyć, zanim do tego dojdzie. W końcu zasłużył sobie na to.
Zaczęłam prowokacyjnie poruszać się na jego kroczu, a gdy jego przyjaciel chciał się we mnie wsunąć specjalnie lekko się odsuwałam. Spojrzałam na Tomlinsona, który był wyraźnie podirytowany.
- {T.I}, sama mówiłaś, że nie mamy za wie... - tym razem to nie mu dane było dokończyć, gdyż szybko nabiłam się na jego całą długość, wydając przy tym z siebie głośny jęk. - O boże {T.I}...! - jęczał.
Poruszałam się w dosłownie każdą stronę. Do przodu, do tyłu, w lewo, w prawo, do góry i na dół... Napierałam się o jego umięśniony tors, co chwile się o niego ocierając. Oboje głośno jęczeliśmy.
Chłopak odchylił głowę do tyłu, a spod jego rozchylonych warg wydobywał się szereg jęknięć i westchnięć.
Nachyliłam się tak, że moje usta były na wysokości jego ucha.
- Ooch! Mm... Taaak!! - jęczałam, przygryzając płatek jego ucha, co przyprawiało go o dodatkowe dreszcze i podniecenie.
- Nie przestawaj {T.I}!! - wyjęczał, co tonem przypomniało bardziej rozkaz.
Przez cały ten czas chłopak w uścisku dłoń trzymał moje biodra, pomagając mi we wszystkich ruchach.
- Aah! Loouuis! Och! Już!! - wyjęczałam, a on, widząc, że dochodzę, szybko pogłębił swoje ruchy, by mój orgazm mógł trwać jak najdłużej. Z przypływu nagłej rozkoszy wbiłam paznokcie w jego plecy, pozostawiając na nich czerwone ślady.
Louis wiedział, że biorę tabletki antykoncepcyjne, więc bez obaw zakończył wewnątrz mnie, po czym ostrożnie uniósł mnie za biodra, by wyjść z mojego wnętrza, a potem znów posadził mnie na swoich kolanach. Przez chwile patrzyłam na niego od tak, jak gdybym chciała zapamiętać nawet najdrobniejszy szczegół jego twarzy.
Położyliśmy się na kanapie i wtuliłam się w jego idealnie umięśniony tors.
***
Kilka minut leżeliśmy tak, wtuleni w siebie. W chwili gdy nasze oddechy w miare się unormowały, podniosłam się, z czego Tomlinson nie był zbyt zadowolony. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, tak, że teraz zwisałam na nim, a wolną ręką opierałam się o jego tors. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- Już koniec? - spytał udając urażonego. - myślałem, że to tylko chwilowa przerwa.
- mm, przykro mi, ale Lana czeka już na nas jakieś pół godziny w tej kawiarni.
Chłopak oczekiwał choćby skromnego pocałunku. Jednak ja specjalnie się mu wyrwałam i zaczęłam się ubierać.
- Zdecydowanie wolę widzieć cię, gdy się rozbierasz, a nie ubierasz - podsumował ze zgorzkniałą miną, wciąż leżąc na kanapie.
- Gdy odbierzemy Lanę, dokończymy to. A im szybciej wyjedziemy tym szybciej wrócimy.
Louis, jak oparzony, szybko zeskoczył z kanapy i zaczął energicznie przeczesywać pokój w poszukiwaniu poszczególnych części ubrania. Wyglądało to komicznie, dlatego też wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nie minęły dwie minuty, kiedy chłopak był już gotowy. Weszliśmy do przedpokoju, ubierając na siebie kurtkę, kozaki, etc. Właśnie mieliśmy wychodzić, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
Louis otworzył je, a osoba za nimi, za jego zaproszeniem weszła do środka. Kątem oka zobaczyłam, że to moja mama.
- Tak, tak, mamo, już jedziemy po Lanę... - razem z Lou zajęci byliśmy ubieraniem się. Dopiero po kilku chwilach spojrzałam na twarz mamy i zobaczyłam, że jest cała zapłakana - mamo...? co się stało?
Szatynka zalana była łzami, które pod wpływem mrozu panującego na zewnątrz zaczęły zamarzać.
- Mamo! - pospieszyłam ją - odpowiedz!
- La...Lana - zaczęła z trudnością powstrzymując kolejne fale łez. - Miała zaczekać na was w tej kawiarni... Kilka minut temu była u nas policja. Opowiedzieli, że była tam strzelanina...
Nie! Błagam, błagam, błagam, modliłam się w myślach, by tylko nie nadeszło to słowo, którego nawet w głowie boje się użyć. Z Laną nic nie jest, ona po prostu..
- ...Kula trafiła prosto w serce. Zmarła na miejscu - w tym momencie, sama poczułam się jakby takowa również rozerwała moje serce, wraz z umysłem, duszą i sumieniem.
Osunęłam się na ziemię, podkulając kolana. Nie mogłam płakać, nic powiedzieć, ani nawet podnieść wzroku. Byłam roztrzęsiona.
Myślałam, że zemdleję i naprawdę, miałam na to ochotę. Zawsze istniała szansa, że mdlejąc uderzę się o coś mocno w głowę i sama również zginę. Może i takowe myśli samobójcze zdawały się być chore, ale tylko tego teraz chciałam.
Usłyszałam, jak Louis zaproponował mojej mamie, że ją odwiezie i po chwili oboje wyszli z domu. W tym samym momencie wpadłam w ogromny szloch, pomieszany z furią i depresją. Nie mogłam nawet ile czasu minęło, od kiedy Lou wyszedł, lecz gdy się znów pojawił musiałam wyglądać tragicznie.
Ledwo przekroczył próg, nie zdjął nawet kurtki, tylko od razu kucnął naprzeciw mnie. Jego dłonie znalazły się na moich ugiętych kolanach. Przechylił lekko głowę w bok, lustrując moją twarz.
- Kochanie...
- Nic nawet nie mów!!! - wrzasnęłam.
- Musisz się uspokoić - szepnął spokojnie i kojąco, chcąc dotknął wierzchem dłoni mojego policzka, lecz ja szybko odtrąciłam chłodno jego dłoń, co z pewnością go zasmuciło.
W normalnych okolicznościach zapewne bym tak nie zrobiła. Bym kochany, a ja go odrzucałam, choć w takiej chwili miałam raczej co do tego prawo. Sama nie wiedziałam, jak to zrobiłam, ale szybko podniosłam się i weszłam do salonu. Oczywiście, Tomlinson poszedł zaraz za mną.
- Wiem, że to przykre, gdy kogoś tracimy, ale musisz wsiąść się w garść - złapał moją dłoń, a ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
- Louis, nie rozumiesz?! - krzyknęłam zapłakana - ona umarła, bo nam się zachciało kurwa pierdolić!!!
Rzucałam przekleństwami na prawo i lewo, ale tylko tak mogłam się rozładować. Cała byłam zalana łzami. Moja furia w sumie trwała jakieś kilkadziesiąt minut. Po jakimś czasie "wyczerpałam limit" łez i teraz jedynie krzyczałam.
- {T.I}... - Lou chciał dojść do słowa ale mu nie pozwoliłam.
Złapał mnie za ramiona, a ja chcąc wyswobodzić się z jego uścisku uderzałam pięściami w jego klatkę piersiową, na co ten praktycznie nie reagował tylko czekał, aż choć trochę się uspokoję.
- Przez moją pieprzoną chcice Lana nie żyje!!!
- Ciii... {T.I} - Tommo uniósł moją brodę, zmuszając mnie bym spojrzała w jego oczy. - Zawsze powtarzałaś, że wierzysz w przeznaczenie. Bo to dzięki niemu się teraz znamy i jesteśmy razem. A co jeśli przeznaczeniem Lany było umrzeć właśnie dziś? Jeśli nie w ten to w inny sposób.
- Tak, ale nie umarłaby,gdyby... - szepnęłam lekko zachrypniętym od krzyków głosem.
- Nie wiesz tego, tak? - dopiero teraz się rozluźniłam. Chłopak szybko to zauważył i wykorzystał, przyciągając mnie do siebie, a jego silne ramiona objęły mnie w żelaznym uścisku. Jedną dłoń obejmował talię, drugą zaś gładził moje długie, kasztanowe włosy - Nie obwiniaj siebie za to, bo miałaś prawo nie wiedzieć co się wydarzy. Ja też będę za nią tęsknić, ale nie mów, że to twoja wina, bo oszaleję.
- Louis...? - szepnęłam po chwili ciszy.
- Tak, skarbie?
- Dziękuję, że jesteś. Gdyby nie ty... - zagryzłam wargę. - po prostu nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie. Dziękuje.
- Proszę bardzo - powiedział, a następnie pocałował w czoło.
wow, niezła akcja, dużo się dzieje i właśnie takie opowiadania lubię. czytałam też poprzedniego imagine, obydwa są strasznie fajne i postanowiłam, że będę obserwować Twojego bloga. co Ty na to abyś dodała się do obserwatorów mojego bloga? ^^
OdpowiedzUsuńhttp://remindmelove.blogspot.com/
Szczerze? No tak. Więc wątek erotyczny na początku ciekawy, ale ze spuszczaniem się podczas stosunku to już lekkie przegięcie. No i nie rozumiem jak można tak marnie opłakiwać śmierć siostry. Gdyby któremuś z moich braci coś się stało z mojego powodu to prawdopodobnie nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, nigdy. Nawet po 300 latach. Nie rozumiem jak kilka słów ukochanego może zmienić sytuację w przeciągu trzech sekund. Gdyby to moja mama przyszła mnie poinformować o takiej tragedii to padłabym jej w ramiona i płakała pół roku. Rozumiem miłość itd., ale rodzina, tak bliska.. jej strata jest porażająca, a nie.. nie wiadomo co.
OdpowiedzUsuńdziękuje za opinie, serio. :) w sumie, to może masz rację, że źle to opisałam, bo nigdy nie czułam jak to jest gdy traci się kogoś bliskiego (i nie chcę tego czuć). A co do pozbierania się... to nie napisałam na końcu, czy się pozbierała czy nie. On ją po prostu trochę uspokoił. :> Ale mimo wszystko, jeszcze raz dziękuje.:)
UsuńBardzo mi się podoba<3
OdpowiedzUsuńAwwwwwww, to takie urocze < 3
OdpowiedzUsuńuroczy.
OdpowiedzUsuńOOOOOO! <3 Ale mnie na końcu przeleciały dreszcze :<<<
OdpowiedzUsuńCzytając pierwszą część miałam otwartą buzię. To jest po prostu niesamowite. Masz ogromny talent. Już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Jednak z drugą częścią zgodzę się trochę z anonimem, chociaż doskonale wiem, że opisywanie takich emocji jest cholernie trudne, gdyż sama mam z tym wiele problemów. Jednak jako całość imagin bardzo mi się podoba. Tak samo ten jak i poprzedni. Naprawdę masz wielki talent i coś czuję, że ten blog będzie jednym z moich ulubionych, a jest ich niewiele ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością <3
No wiesz co!? Ja się przez ciebie rozryczałam ! Ale to jest takie słodkie ! :3 x
OdpowiedzUsuńJeeeeeest!!! To dziesiąty komentarz! :D A teraz pisz następny imagin dziewczyno, bo masz talent i nie mogę się doczekać!!! Ładnie proszę!!! ;3 Będę obserwować tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńAWWWWWW TAKIE SŁODKIE <333
OdpowiedzUsuń(Gabrysia_xxx) zapraszam :) http://opwiadania1d.blogspot.com/
boże jakie to cudowne *______* normalnie ryczałam przez ciebie :< ♥ zaraszam do mnie : friend-of-famous.blogspot.com i czekam na komentarz :*
OdpowiedzUsuńNiezłe...takie omg słodkie super piszesz xD
OdpowiedzUsuń__________________
Zapraszam do siebie na http://magical-moments-in-london.blogspot.com/ dopiero zaczynam i jest prolog. Serdecznie zaprasza. Pozdrawiam i Wesołych Świąt. Eve;**
Nie wie co napisać ... zatkało mnie po prostu .. ale to pozytywne "zatkanie"
OdpowiedzUsuńCudowne dziwczyno czekam na nastepna czesc
OdpowiedzUsuń