wtorek, 25 grudnia 2012

#4 Spełniając Marzenia - Niall (część druga)

Cześć, cześć. Wybaczcie mi jeśli to "coś", co macie poniżej nie ma za bardzo sensu, lub też nie układa się w logiczną całość. Jest kilka minut po północy, a ja nie myślę już chyba tak jak powinnam.
Kolejny imagin...? Jak zwykle proszę o 10 komentarzy, to raczej nie jest za wiele, ale mam wtedy pewność, że ktoś to wogóle czyta. :)

Ps. W sumie to miało inaczej się zakończyć, ale udzielił mi się świąteczny nastrój i nie mogłam wymyślić nic innego, bo wyszedł by jeszcze gorszy chłam niż jest teraz (chociaż i tak jak na mój gust, nie jest za fajny...).
 ***

 Gdy Niall się obudził był już ranek. Pierwszym co doszło do jego uszu była pobudzona rozmowa, kilku osób w salonie. Zaciekawiony, szybko zeskoczył z łóżka, przebrał się i wszedł do pokoju obok, gdzie zobaczył chłopców wraz z managerem. Już stojąc w drzwiach, wszystkie zebrane tam osoby wzrok zwróciły ku niemu, z dziwnym dla niego współczuciem, lecz on jedynie parsknął śmiechem.
Miał się już odezwać i skrytykować ich za takowe zachowanie, kiedy nagle głos zabrał manager.
- Niall, jesteś... to Brad - wskazał na mężczyznę za nim. Niall nawet go wcześniej nie widział. I nie zauważyłby gdyby manager nie raczył mu go przedstawić. - jest managerem Maxa Connora i prywatnie moim bratem. Rozmawialiśmy właśnie o nagraniu singla One Direction z Maxem.
- Mówiliśmy my, że to nie jest dobry pomysł - odezwał się Liam, który jak zwykle grał rolę troskliwego tatusia.
- To genialny pomysł! - ożywił się Niall. Członkowie zespołu spojrzeli na niego zdziwieni - Chłopak jest nowy w show biznesie. Zresztą, my również. Jego fani mogą usłyszeć o nas, a nasi o nim.
- Ale ta sprawa z {T.I}...
- To sprawy prywatne, których nie miesza się z pracą.
- Świetnie! - Manager klasnął w dłonie zadowolony - wygląda na to, że teraz jesteśmy wszyscy zgodni co do tego. Teraz wypocznijcie, a po południu jedziemy do studia.
- Tak szybko? - zdziwił się Lou.
- Piosenka jest już gotowa, pogadamy tylko z Maxem o tym i po sprawie. A! Prawie bym zapomniał - wyjął ze swojej teczki kilka kartek i dał każdemu z nas po jednej. Był to tekst piosenki, którą mieli zaśpiewać razem z młodym wokalistą.
Horan uważnie przestudiował jego treść.
- Chyba sobie kpisz!
- Coś nie tak? - mężczyzna spojrzał na niego.
- To o trójkącie, w którym dziewczyna pod nieobecność swojego chłopaka, zakochuje się w innym...
- Sam powiedziałeś, że nie chcesz łączyć prywatności ze swoją pracą - Manager wraz ze swym bratem ruszyli w kierunku drzwi, nawet nie zamierzając dyskutować na ten temat z Horanem - Do zobaczenia, chłopcy! Samochód przyjedzie po was o 16.
I wyszedł.
Niall odwrócił się na pięcie i ruszył przed sypialnie, prosto do łazienki, gdzie wziął chłodny prysznic, który to, pomógł mu zmyć wspomnienia dnia wczorajszego. Po ok. 15 minutach wyszedł odświeżony. Wreszcie mógł myśleć trzeźwo.
- Wybierasz się gdzieś? - zawołał Hazza, widząc jak ten ubiera na siebie kurtkę. Lecz ten nie odpowiedział, tylko bez żadnego słowa wyszedł z apartamentu.
Zdawał sobie sprawę, że przez ten ich konflikt, z zespołem zaczyna dziać się coś niepokojącego. Oddalał się od nich. Czuł to, równie silnie co pozostali chłopcy, lecz tylko on mógł to w jakikolwiek sposób uratować. Mimo to i tak nie próbował. Sam nie wiedział czemu, ale... przestało to robić na nim wrażenie.
Wyszedł z hotelu zastanawiając się, dokąd teraz mógłby się udać.
Pierwszym jego pomysłem było centrum handlowe, wypełnione po brzegi nie tylko sklepami, ale i fast foodami, czy restauracjami. Chciał się najeść, byle tylko pustkę w jego sercu coś wypełniło, nawet choćby miałoby to być jedzenie. To też postanowił zrealizować swój pomysł i ruszył tam, gdzie zamierzał.
Po kilkunastu minutach drogi wszedł do środka. W sumie, to każda galeria była dla niego prawie, że taka sama. W każdej było dosłownie to samo. Te same sklepy, restauracje...
Ruchomymi schodami ruszył na pierwsze piętro gdzie znajdowało się jego ukochane Nandos.
Chłopak uśmiechnął się niby sam do siebie, zadowolony z tego, że nawet po drugiej stronie świata znajdzie swoją ulubioną restaurację.
Szedł przed siebie. W centrum było jeszcze mało osób. Żadnego natłoku, burzliwych fanów, czy fotografów... Zresztą, to nic dziwnego. Był zaledwie poranek, a właściciele poszczególnych placówek, dopiero co je otwierali.
Uniósł głowę, starając się określić, jak mniej więcej trafić do ulubionej restauracji, jednak jego oczom ukazało się co innego.
Jego serce się zacisnęło, gdy zobaczył... tak, Ciebie.  Zagapiłaś się w ekran komórki i nawet go nie widziałaś.
Byłaś ostatnią, lecz za razem pierwszą osobą, którą chciałby dzisiaj zobaczyć. Nie chciał mieć z tobą już nic wspólnego, choć z drugiej strony jakaś mała cząsteczka ukryta głęboko w jego sercu, mówiła, że wasza rozmowa może naprawić wszystko i dać mu odpowiedzi na te liczne pytania kłębiące się w jego głowie.
- {T.I}... Cześć - szepnął cicho, gdy odległość między wami liczyła sobie, zaledwie metr.
Uniosłaś wzrok, a ujrzawszy Nialla lekko się zmieszałaś. Nie wiedziałaś co masz powiedzieć.
Patrzyliście się sobie w oczy przez dobre parę minut. Dla innych pewnie byłoby to zbyt krępujące lub przede wszystkim... dziwne. Ale nie dla was.
Twoje tęczówki wyglądały, jakby chciały coś przekazać Horanowi, lecz coś je powstrzymywało. Niall czuł się jak dawniej. Byliście bratnimi, idealnie współgrającymi ze sobą duszami. Nie musieliście zbyt często używać słów przebywając ze sobą, jak gdyby  rozmawialibyście ze sobą w myślach.
Smutne, kiedyś na powitanie rzuciłabyś się na niego, a on z namiętnością całowałby twoje wargi. Teraz zaś nie miałaś nawet odwagi na przytulenie się do niego. Jedynie pomachałaś mu nieśmiało.
- Dawno się nie widzieliśmy... - zaczęłaś, ale równie szybko skończyłaś, gdyż twoja wypowiedź aż przesiąkała sztucznością.
- {T.I} Możesz mi coś wyjaśnić? Albo wiesz... powiedz mi po prostu czy kiedykolwiek coś do mnie czułaś. Bo jeśli tak, to sądzę, że należą mi się jakieś wyjaśnienia.
Czułaś jak łzy napływają ci do oczu. Niall zauważył to.
Zmarszczył lekko czoło, zastanawiając się, co mogło doprowadzić cię do takiego stanu. Chciał cię przytulić, przeprosić, że doprowadził do takiego stanu, ale to chyba było raczej nie adekwatne do sytuacji, w której właśnie się znaleźliście.
Rozchyliłaś wargi, chcąc już coś powiedzieć, ale w tym samym momencie, wokół was pojawiło się dziesiątki reporterów wołających wasze imiona.
Wierzchem dłoni otarłaś pojedynczą łzę na twoim policzku.
- Przepraszam, Niall - szepnęłaś i odeszłaś jakby nigdy nic.
Horan uniósł brwi zdziwiony, ale nie chcąc robić scen przy paparazzi również odszedł, tyle, że w przeciwnym kierunku.
***
Po kilku godzinach najedzony Niall wrócił do hotelu, gdzie pozostali szykowali się już do wyjścia. Razem wsiedli do limuzyny. Chłopcy jak zawsze żartowali i rozmawiali. Louis jak zwykle próbował powiedzieć coś inteligentnego, choć nie specjalnie mu to wychodziło. Ogólnie rzecz biorąc, nie byli już tak zachmurzeni jak wczoraj.
Blondyn włożył słuchawki do uszu, a wzrok wbił w widoki za oknem.
- Nialler... jesteś wściekły? - zawołał Hazza ciągnąc za kabel od słuchawek, przez co te wyleciały z uszu chłopaka.
- Tak, ale nie na {T.I}, tylko na was!
- Na nas?!
- Wiedzieliście o wszystkim, ale mimo to mi nie powiedzieliście - odwrócił się w ich stronę patrząc na każdego z nich z osobna. - Pytałem się was o co chodzi gdy mówiliście, że powinienem o niej zapomnieć, ale i tak nigdy nie chcieliście mi powiedzieć prawdy.
- Nie chcieliśmy cię martwić, ale przepraszamy, no... - Lou zaskomlał niczym mały piesek - robiliśmy to dla twojego dobra, ale teraz wychodzi na to, że wszystko spieprzyliśmy.. A w ramach przeprosin zabieramy cię wieczorem na pizzę, hm?
Niall przygryzł wargę. Mimo wszystko, nie mógł być zły na nich całe wieki. W dodatku pomysł z darmową pizzą nie był zły. Mimowolnie uśmiechnął się do nich, a oni odwzajemnili uśmiechy z ulgą wypisaną na twarzach.
Wysiedli z auta, jako że znaleźli się już pod studiem, po czym całą piątką weszli do studia, gdzie byli już manager z bratem i Max. Chłopcy zapoznali się z nim, porozmawiali z nim kilka minut, chcąc przełamać pierwsze lody. Okazało się, że Max nie jest taki zły, za jakiego Niall go wcześniej uważał. Ale i tak nie mógł sam przed sobą się przyznać, że jednak go lubi.
W końcu zaczęli nagrywać. Niall nie był przekonany co do tekstu, zwłaszcza, że najważniejsze partie śpiewał on i Max. Zupełnie jakby nie był to zbieg okoliczności, a  coś w pełni ustawionego.
- Co się znów stało, Niall? - spytał manager, zauważywszy dziwne zachowanie u blondyna,  wchodząc do kabiny, gdzie ci śpiewali.
- Dlaczego ja muszę śpiewać większość solówek w tej piosence? Nie może zrobić tego Harry albo Liam, tak jak zawsze?
- Ostatnio rozmawialiśmy o tym. Mówiliście, że chcecie, by wszyscy mieli po mniej więcej tyle samo solówek, więc tak jest. W następnych piosenkach, to oni dostaną więcej tekstu.
- Ale dlaczego ja mam w tej piosence?
Manager wzruszył ramionami.
- Twój głos najlepiej będzie współbrzmiał z tą linią melodyjną. No dobra, chłopcy, 10 minut przerwy - ogłosił i wrócił na swoje miejsce.
Wszyscy wyszli z kabiny. Horan podszedł do stolika, po butelkę z wodą. Chwilę potem Max pojawił się tuż obok niego.
- Hej koleś... mógłbyś mi powiedzieć, czy zrobiłem ci coś złego czy jak. Mam jakieś wrażenie, że nie specjalnie za mną przepadasz...
Niall spojrzał na niego, nieco zdziwiony.
- To chyba normalne, że nie lubię kogoś, kto odbił mi dziewczynę.
Max prawie zakrztusił się wodą.
- Bawi cię to?
- {T.I} to nie jest moja dziewczyna, ani nic z tych rzeczy. Jedynie się przyjaźnimy. Te całe "scenki" są tylko dla rozgłosu i dzieją się wyłącznie przed kamerami czy jakimiś świadkami. Mój manager i wasz ponoć to wymyślili. Niby miało to pomóc nam wszystkim. Powiedzieli też, że wiecie o tym i godzicie się na to, więc ja również się zgodziłem. Sorry, stary, nie wiedziałem...
Minęła dobra minuta zanim wszystko dotarło do Horana. Zamrugał kilka razy i w pośpiechu ubrał na siebie swoją bluzę.
- Ej, gdzie idziesz?!
- Powiedz im, że niedługo wrócę - rzucił na odchodne i szybkim krokiem wyszedł z budynku.
Uśmiechnął się, widząc, iż limuzyna wciąż stoi na podjedźcie. Wsiadł do środka i polecił kierowcy jechać pod hotel w którym mieszkałaś.
Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, ale o wiele łatwiej było przyjąć mu to do wiadomości, niż, że mogłabyś go z kimś zdradzić.
Gdy tylko limuzyna się zatrzymała, wybiegł z niej, jak oparzony i pobiegł do hotelu. 
W recepcji zastał tą kobietę co ostatnio, gdy tu był. Skinął głową na powitanie, w jej stronę i ruszył do windy, a gdy ta wjechała na odpowiednie piętro i jej drzwi się otworzyły, już miał wyjść, kiedy weszłaś do środka.
Cała zapłakana, wciągnęłaś za sobą walizkę, mimo to, dla niego i tak wyglądałaś równie uroczo i idealnie, jak zawsze.
Chłopak przyjrzał ci się z czułością. Wybrałaś odpowiedni guzik w windzie. Przez cisnące ci się na oczy łzy nie zorientowałaś się, że tuż obok stoi Niall.
- Wyjeżdżasz?
Usłyszałaś znajomy głos, odwróciłaś się , zdziwiona jego obecnością tu.
- Wracam do Londynu - odpowiedziałaś krótko.
- Wiem o wszystkim. Max mi powiedział. Wytłumacz mi tylko dlaczego się na to zgodziłaś.
Milczałaś zaledwie kilka sekund, lecz dla niego trwały one jak wiecznie ciągnące się godziny. W końcu odwróciłaś się do niego tak, że staliście sobie na przeciw, uniosłaś lekko wzrok by móc spojrzeć w jego oczy. 
- Nate, mój brat zachorował. Wykryto u niego białaczkę... Nie mieliśmy za wiele pieniędzy, a tylko w ten sposób mogłam zarobić na jego leczenie. Niall - tu zwróciłaś się bezpośrednio do niego - wiem, że cię zraniłam tym całym przedstawieniem, ale kiedy wyjechałeś Nate był jedyną osobą jaka mi pozostała. Nie mogłam go stracić. Ale gdy dziś cię zobaczyłam... Po prostu nie mogłam dłużej udawać, dlatego chciałam wyjechać.
Winda się zatrzymała a jej drzwi się otworzyły. Złapałaś za swoją walizkę i już zamierzałaś wyjść, kiedy nagle chłopak złapał cię za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Mogłaś mi napisać co się dzieję, zapłaciłbym za leczenie. Ale nie winię cię, a to dlatego, że cholernie cię kocham i  za nic nie mogę przestać. - Niall spojrzał na ciebie z nieopisaną miłością.
Łzy znów zaczęły napływać do twoich oczu. Tym razem nie było to spowodowane smutkiem, a radością, która to, ogarnęła cię w tejże chwili.
Wtuliłaś się w ramiona chłopaka, a on szybko cię  objął, jednocześnie przyciągając do siebie.
- Zrobię dla ciebie wszystko {T.I}, ale proszę, przestań już płakać, bo czuję się okropnie, że nie mogę cię przed tym powstrzymać - szepnął, co było przyczyną na pojawienie się na twojej twarzy delikatnego uśmiechu.
***
Po jakimś czasie Niall wrócił do studia. Tym razem, w twoim towarzystwie.
Wszyscy wciąż tam byli, a widząc waszą dwójkę trzymającą się za ręce ucieszyli się. Widocznie Max zdążył już wtajemniczy we wszystko pozostałych członków One Direction. 
Blondyn widząc zdenerwowanie managera prychnął śmiechem. To raczej on powinien być wściekły, - za sabotaż, który ten mu urządził - a starszy o kilkanaście lat mężczyzna nie miał co do tego prawa.
Cała piątka przyjaciół jednogłośnie stwierdziła, że gdy tylko kontrakt z obecnym managerem się zakończy, nie zamierzają go przedłużyć, zamiast tego znajdą, kogoś innego na ową posadę. Kogoś, kto sprawi, że wszystko będzie tak jak być powinno. A fani będą kochali ich za muzykę, a nie za setki skandali, które ich otaczały...

niedziela, 23 grudnia 2012

#3 Spełniając Marzenia - Niall (część pierwsza)

W sumie tego imagina powinnam zacząć pisać kilka dni temu, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Nie planowałam kilku-partowca, ale na jedną część zdawał mi się być trochę za długi. Dlatego wyjdą dwie (lub trzy, nie jestem jeszcze pewna) krótsze. W sumie, to uważam, że to jeden z moich gorszych imaginów, ale mimo wszystko czekam na wasze opinie.
Z racji, że to kilku-partowiec, kolejną część dodam... po pięciu komentarzach? ;)
IMAGIN DEDYKOWANY DLA


Ps. wybaczcie mi, że tak okropnie przedstawiłam {T.I} w imaginie,  w następnej części będzie to uzasadnione.  :3

 
***

Londyn...4 miesiące temu.
- Niall... W porządku, jedź. To twoja szansa, a ja nie pozwolę ci jej zmarnować.
Uśmiechnęłaś się do chłopaka, w sposób, jak najbardziej ufny i troskliwy, odsłaniając przy tym rząd śnieżnobiałych zębów. 
- Ale, {T.I}, nie wiesz, co to może oznaczać, dla nas. Naszego związku. Trasa będzie po drugiej stronie świata, poza tym trwa 5 miesięcy...
Przygryzłaś wargę. Przez cały ten czas patrzeliście się sobie w oczy i trzymaliście za dłonie. Robiliście tak zawsze, gdy rozmawialiście o czymś ważnym. Co mogło wpłynąć na waszą przyszłość. Tym razem chodziło o trasę koncertową, którą Niall miał odbyć z 1D. 
Będziesz za nim tęskniła... ba! jeszcze nie wyjechał, a ty już tęsknisz. Wiesz, że będzie ci brakować jego uścisków, pocałunków, słów, w których mówi, jak jesteś dla niego piękna, idealna i że nie zasługuje na ciebie... jego żartów, które bawiły cię nawet, gdy byłaś w najgorszym humorze.
Był kochany, dlatego właśnie nie potrafiłaś zniszczyć jego szansy na wielką sławę  i karierę. Dopiero co zakończył się X-Factor. One Direction co prawda nie wygrało, ale mimo to i tak dostali propozycję trasy po Ameryce Północnej. To był ich czas, szansa na spełnienie marzeń. Wreszcie świat mógł się o nich dowiedzieć. Za nic w świecie nie pozwoliłabyś im tego zmarnować. 
- 5 miesięcy, podczas których  nic się nie zmieni - dokończyłaś za niego. - Obiecujesz?
- Obiecuję, {T.I} - szepnął, składając na twoich rumianych wargach czuły pocałunek, a wewnętrzną stroną dłoni dotknął policzek, jakby chciał szczegółowo zapamiętać jego kształt.

Nowy Jork... teraz
- Dziękujemy Nowy Jorku! Jesteście wspaniali! - krzyknął Harry, w momencie, gdy chłopcy skończyli śpiewać "One Thing" - ostatnią już piosenkę tego wieczoru.
Po skończonym koncercie One Direction wreszcie mieli kilkudniową przerwę w trasie i jednogłośnie postanowili spędzić ten czas właśnie w NYC. Najbardziej z tego zadowolony był Niall. Nie dlatego, że - ku zdziwieniu chłopców - była tu olbrzymia ilość wszelakich restauracji  i barów, gdzie serwowali wiele urozmaiconych dań (choć co prawda, z tego Horan również był zadowolony). Cieszył się, bo kilka tygodni temu dostał e-maila od Ciebie, w którym poinformowałaś go, że właśnie jesteś w Nowym Jorku, gdzie pracujesz jako tancerka. Gdyż uwielbiałaś taniec, a teraz oboje mogliście spełniać swoje marzenia.
Chłopcy z zespołu nie byli zadowoleni, że Niall był tak podekscytowany spotkaniem z Tobą. Jednak gdy on dopytywał się ich o co chodzi, ci zaś nagle zmieniali temat.
- Jesteś pewien, że chcesz się z nią spotkać, Horan? - upewnił się chyba po raz setny Harry - Ostatni raz pisałeś z nią 4 tygodnie temu. Skąd wiesz, że nadal tu jest?
- Wiem to, jasne?! Gdyby stąd wyjechała, napisałaby a poz...
- Powinieneś dać sobie z nią  spokój... - marudził Zayn, przyrywając mu jednocześnie w połowie zdania - przez te 3 miesiące poznałeś tyle genialnych dziewczyn... Amy, Demi. Pamiętasz? A ty nic, tylko i tak wciąż paplasz o {T.I}
Blondyn zacisnął pięść i silnie zagryzł wargę. Nie chciał kolejnej kłótni. Na nic by się ona nie zdała, bo ani on, ani chłopcy nie zmienią, na ten temat zdania.
- Może się pan zatrzymać? - zwrócił się do szofera, a gdy ten zjechał czarną limuzyną na pobocze, wyszedł z auta.
- Potatoo... Daj spokój! - zawołał Harry, ale on nie słuchał.
Zamknął drzwi, lecz zanim to nastąpiło, z wnętrza samochodu usłyszał podniesioną wymianę zdań przyjaciół.
- Widzisz co narobiłeś?!
- Genialnie!!
- Musiałeś znów mu przypominać?! Teraz na pewno dowie się o...
O czym? - spytał sam siebie w myślach, lecz nie dane mu było uzyskać odpowiedź na swoje pytanie, gdyż limuzyna już odjechała.
Chłopak wzruszył ramionami, uznając, że cokolwiek by to nie było, prawdę pozna wcześniej czy później. Ruszył więc przed siebie. Ujrzawszy nieopodal kwiaciarnię wszedł do środka i zakupił bukiet róż o kolorze dojrzałej brzoskwini, który tak uwielbiałaś. Przy okazji dowiedział się, gdzie znajduję się hotel w którym pomieszkiwałaś na czas, twojej pracy w owym mieście. A usłyszawszy, iż znajduje się on zaledwie kilka przecznic dalej niezwłocznie ruszył w jego kierunku. Po kilkunastu minutach był już na miejscu.
Podszedł do kobiety będącej akurat w recepcji. Wyglądała dość przyjaźnie, więc miał nadzieje, że powie mu, jaki numer ma twój pokój.
Spytał, lecz początkowo nie uzyskał odpowiedzi. Kobieta zdawała się być nie ugięta. Po jakimś czasie jednak dała za wygraną, gdyż Horan - dowiadując się, że jej nastoletnia córka jest ogromną fanką One Direction - zaproponował jej dwa bilety z wejściówką za kulisy.
Blondyn podziękował i ruszył do windy. Po kilku minutach dotarł pod drzwi pokoju numer 413, gdzie - jak podała mu recepcjonistka - zamieszkiwałaś.
Usłyszał twój śmiech, zza drzwi. To musi być ona! - uradował się w myślach. Nigdy nie zapomniał i nie mógłby zapomnieć Twojego melodyjnego śmiechu, niczym śpiewu skowronka.
Niall uśmiechnął się sam do siebie na jego dźwięk.
Chciał już zapukać, ale w tym samym momencie, zauważył, że drzwi, są lekko uchylone. Sam nie wiedział, czemu to zrobił, ale wyjrzał za uchylone drzwi i chwile potem tego pożałował.
Ból przeszył całe jego ciało w zawrotnym tempie, lecz nie był to fizyczny ból. On złagodniałby lub ulotniłby się po kilku sekundach. Ale ten, który miał w sercu bez przerwy narastał.
W jego głowie kłębiło się setki myśli,  które natychmiastowo mnożyły się w tysiące, a potem miliony, choć żadna z nich nie była ani trochę pozytywna.
Fakt, zobaczył Cię. Ale zdecydowanie nie w sytuacji, jakiej oczekiwał. A już bardziej nie z osobą...
Sam nie mógł w to uwierzyć, ale widocznie nie był to jego koszmar, lecz najgorszy wymiar rzeczywistości, jaką mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić.
W pomieszczeniu za drzwiami, obściskiwałaś się z niejakim Maxem Connorem*, który - z tego co wiedział Niall - kilka tygodni temu wydał swoją debiutancką płytę. I na początku trasy, zagrał chyba kilka razy zanim 1D wyszło na scenę.
Nastolatek wmawiał sobie, że to  nie tak. Że musi być jakieś wyjaśnienie. Może po prostu się przytulaliście, jako przyjaciele...
Lecz gdy wargi twoje i Maxa się spotkały, chłopaka ogarnęła furia.
Trzasnął drzwiami, nie interesując się nawet tym, że mogliście to zauważyć. Że ktoś was podglądał.
Szybko wybiegł z hotelu nie chcąc dłużej na to patrząc. W holu minął się z kobietą, z którą wcześniej rozmawiał. 
- I jak? - zawołała recepcjonistka, lecz on nie odpowiedział. Jedynie przyspieszył kroku.
Uniósł głowę ku górze. Na zewnątrz pojedyncze krople deszczu padały, jakby prosto na Nialla. W końcu lekka mżawka zamieniła się w ulewę, a chłopak miał wrażenie, że najwięcej deszczu kłębi się właśnie koło niego.
Niebo płakało wraz z nim.
Zorientowawszy się, iż w dłoni wciąż trzyma bukiet róż, rzucił je na chodnik. Niall szedł przed siebie nie zwracając już uwagi na deszcz, ani na nic innego. Po drodze, spotkało go kilkoro fanów, prosząc o zdjęcie, czy autograf, lecz ten odszedł jak gdyby nic, ignorując ich, co było kompletnie nie w jego stylu, ale nie potrafił zachować się inaczej.
Był niewyobrażalnie wściekły i zraniony... A nie chciał by to odbijało się na fanach 1D. Nie zasługiwali na to. Chciał się do nich odwrócić, przeprosić, porozmawiać i porobić sobie z nimi zdjęcia, ale nie potrafił.
Wyjął z kieszeni komórkę i po raz pierwszy od kilku tygodni wszedł na twittera. Wcześniej nie miał na to ani czasu, ani ochoty. Jednak teraz, pierwsze co rzuciło się mu w oczy to imię jego, Twoje i Maxa, w dosłownie każdym tweecie. Co z tego, że niemalże wszystkie to były hejty na Ciebie i Maxa?! To jedynie bolało go o wiele mocniej. Cisnął telefonem o mokrą nawierzchnię chodnika, który po chwili rozleciał się na dziesiątki maleńkich kawałeczków.
Jego policzki były całe mokre. Aczkolwiek nie potrafił określić, czy były to łzy, czy też jedynie krople deszczu.
Szedł przed siebie ponad godzinę, nawet nie zwracając uwagi w który kierunek podąża. Dlatego tak bardzo się zdziwił, gdy dotarł pod hotel, gdzie przez ten tydzień mieszkał cały zespół 1D.
Horan wszedł do środka.
Gdy dotarł do ich wspólnego apartamentu, chłopcy siedzieli w głównym pomieszczeniu, oglądając telewizję. Jednak żaden z nich nie wyglądał, tak, by interesował go lecący akurat telewizji mecz. Jedynie Louis lekko się uśmiechnął, gdy drużyna Angli zdobyła gola.
Każdy z nich zdawał być tak zachmurzony, jak dzisiejsze niebo.
Ale gdy Horan przekroczył próg, wszystkie cztery pary oczu spoczeły na nim.  Ku zdziwieniu blondyna, wszyscy sprawiali wrażenie, że znają przyczynę jego melanchonii.
- Nialler... - odezwał się Liam - Przykro nam, naprawdę. Kiedyś nie wiedzieliśmy, że {T.I} jest taka...
- Zaraz! To wy wiedzieliście o tym wszystkim?!
Nikt nie odpowiedział.
- Pytałem kurwa, czy wiedzieliście! - krzyknął, choć odpowiedź była dla niego już oczywista.
Nie nawidził momentu, gdy wszyscy uważali go za dziecko i troszczyli się o niego, w negatywnym znaczeniu tego słowa. Po prostu myśleli, że "poważne" i "trudne" sprawy lepiej załatwiać bez niego, lub po prostu je przed nim utajać.
Wszedł do swojej sypialni, trzaskając za sobą drzwiami z taką siłą, że te prawie wypadły z zawiasów.
Rzucił się na łóżko, nie zwracając nawet uwagi na to, że jest przemoczony od stóp do głowy, ani, że z tego samego powodu cały się trzęsie.
Zamknął oczy, chcąc jedynie uwierzyć, że to tylko sen. Choć i tak żadna cząsteczka jego duszy, czy sumienia w to nie uwierzy...

* postać w pełni wymyślona przez autorkę imagina.

wtorek, 18 grudnia 2012

#2 (Nie)Wesołych Świąt! - Louis (+18)

 Bardzo dziękuje wszystkim za bardzo miłe komentarze tu, jak i na twitterze. :) Imagin wyszedł dość długi, ale mam nadzieję, że nikogo to nie zrazi. Następny za... 10 kom? 


Za oknem puszyste płatki śniegu spadały jedna za drugą, na półmetrowe zaspy, powstałe dzisiejszego ranka. W powietrzu czułam zapach świeżo przygotowanych potraw i sosnowy zapach choinki. Dziś Boże Narodzenie. Ale mimo to, ja  i tak siedziałam na kanapie w salonie z laptopem na kolanach, nadrabiając papierkową robotę,  którą jakiś czas temu zleciła mi moja szefowa z firmy. A ja, - jak to zwykle ja - zostawiam zawsze takie rzeczy na ostatnią chwile.
- Naprawdę musisz pracować nawet w święta? - usłyszałam za sobą głos Louisa.
- To zależy. A znasz jakieś ciekawsze zajęcie? - uniosłam głowę do góry i ujrzałam nad sobą jego uśmiechniętą twarz.
Przybliżył ją do mojej na tyle, że już po chwili nasze wargi się złączyły. Odpowiedziałam na pocałunek, ale w chwili gdy Tommo chciał znacząco go pogłębić, szybko się wyprostowałam.
- Nie, nie, nie, Lou. Nie teraz. Mam masę pracy, a zaraz  musimy pojechać po Lanę na lotnisko, pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć - w jego głosie zabrzmiała nuta sztucznego entuzjazmu, a ja udawałam, że to zignorowałam. Nim się zorientowałam, chłopak siedział obok mnie - Ale mamy jeszcze czas. Samolot Lany jeszcze nie wylądował, poza tym są zamiecie śnieżne, więc mamy jakieś pół godziny wolnego czasu.
Odwróciłam głowę w prawo, by popatrzeć na niego. Mogłabym utonąć w jego błękitnych tęczówkach. Znowu mnie pocałował, tym razem jednak nie odsunęłam się. Przeciwnie. Wplotłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam do siebie.
Louis zabrał laptopa z moich kolan, wyłączył go i położył na miejscu obok.
- Louis, idioto! Nie zapisałam tego! Teraz będę musiałam zacząć od nowa! - poskarżyłam ssię, ale on na to nie zareagował. Dłońmi jeździł po mojej talli, biodrach i plecach. Przysunął mnie do siebie.
Szybkim ruchem odwróciłam się i usiadłam na nim okrakiem, z namiętnością odpowiadając na każdy jego pocałunek.
- No dobrze... szybka runka, dziś obejdzie się bez gry wstępnej - powiedziałam, rozpinając jego koszulkę - zrozumiano?
- Oczywiście, prze pani - zadeklarował tonem pilnego ucznia a ja roześmiałam się.
Poczułam jak "coś" między jego nogami znacznie się uniosło, na co ja uśmiechnęłam się niby sama do siebie. Chłopak szybko zjechał z pocałunkami na moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu ukazując mu ją w całej okazałości.
W którymś momencie zadzwonił telefon w kieszeni mojej sukienki. Widząc na wyświetlaczu imię młodszej siostry zmuszona byłam odebrać. Kilka dni temu obiecałam mamie, że odbiorę ją z lotniska, gdy przyleci do Londynu, byśmy z całą rodziną mogli spędzić święta - czyli tak jak należy.
Przyłożyłam telefon do ucha, jednak to nie sprawiło, że Lou zaprzestał obdarowywać mnie setkami pocałunków.
- No hej, jesteś już w Londynie?
- Tak, właśnie przyleciałam.... - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki - w Warszawie było małe zamieszanie, ale tutaj jest spokojnie. Jedziecie już?
Louis całował mnie wszędzie... Jego pocałunki czułam na szyi, ramionach, dekolcie... Musiałam zagryźć dolną wargę by nie jęknąć prosto do słuchawki, co z całą pewnością nie było nieadekwatne do sytuacji.
- Tak, stoimy właśnie w korku - skłamałam na co Louis uśmiechnął się do mnie łobuzersko. - Obok lotniska jest, mała przytulna kawiarnia. Możesz tam na nas zaczekać. A tak w ogóle t...
Nie dokończyłam gdyż ukochany zabrał mi telefon z dłoni i przyłożył go do swojego ucha.
- Cześć Lana, wesołych świąt - powiedział z entuzjazmem w głosie. i zniecierpliwiony nacisnął czerwoną słuchawkę a telefon odrzucił gdzieś na dywan.
Tomlinson obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było go stać. Wpiłam się w jego wargi z czułością i zachłannością jednocześnie. Językiem jeździłam po jego podniebieniu. Przygryzłam jego dolną wargę i spojrzałam w jego oczy, w których od jakiegoś czasu bezustannie pojawiały się tzw, iskierki.
Jego dłonie mocno złapały za zapięcie mojej sukienki. Czułam, że zaraz będzie w strzępach, dlatego odsunęłam moje usta od niego na dosłownie centymetr, opierając czoło o jego. Chłopak spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Nie zapomnij, że to sukienka, którą dałeś mi wczoraj na gwiazdkę, chyba nie zniszczysz tak szybko swojego prezentu - wyjaśniłam.
- No dobrze... - Delikatnie (jak na niego) odpiął zamek sukienki, po czym zsunął ją ze mnie prosto na podłogę.
Chciałam po raz chyba setny zatopić swoje usta w jego, ale powstrzymał mnie na chwilę, chcąc zlustrować moje ciało  odziane jedynie w samą bieliznę.
- Kochanie, przestań... - szepnęłam czując lekkie skrępowanie.
- Jesteś piękna - wymruczał, pozwalając mi znów skosztować jego warg. Ich smak doprowadzał mnie do szaleństwa. Bo po co były mi cukierki, czekolady i inne tuczące świństwa, skoro miałam go?
Dłonie Lou znalazły się na moich plecach, majstrując co nieco przy staniku, po chwili i on wylądował gdzieś w kącie.
Jęknęłam, gdy dłonie przeniósł na pośladki, na których mocno je zacisnął. A miejsce dłoni zajął zaś zajął język.Zjechałam dłońmi z jego umięśnionego torsu, nieco niżej. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, które opadły razem z bokserkami. Lekko podniosłam się, by on mógł zdjąć ze mnie ostatnią już część ubioru jaką miałam na sobie, ale nie było to konieczne. Z figami nie zachował się już tak delikatnie, jak z sukienką, tylko rozerwał je na dwie części. Chciałam wygłosić już prostest, ale nie mogłam, bo jego wargi za bardzo mnie do siebie przyciągały, a ja nawet z dobrej woli nie potrafiłam się od nich oderwać. Czułam się jak w transie.
Wiedziałam, że Louis jest już gotowy. Chciał wreszcie znaleźć się we mnie, ale ja miałam co innego w planach. Wolałam trochę się z nim podroczyć, zanim do tego dojdzie. W końcu zasłużył sobie na to.
Zaczęłam prowokacyjnie poruszać się na jego kroczu, a gdy jego przyjaciel chciał się we mnie wsunąć specjalnie lekko się odsuwałam. Spojrzałam na Tomlinsona, który był wyraźnie podirytowany.
- {T.I}, sama mówiłaś, że nie mamy za wie... - tym razem to nie mu dane było dokończyć, gdyż szybko nabiłam się na jego całą długość, wydając przy tym z siebie głośny jęk. - O boże {T.I}...! - jęczał.
Poruszałam się w dosłownie każdą stronę. Do przodu, do tyłu, w lewo, w prawo, do góry i na dół... Napierałam się o jego umięśniony tors, co chwile się o niego ocierając. Oboje głośno jęczeliśmy.
Chłopak odchylił głowę do tyłu, a spod jego rozchylonych warg wydobywał się szereg jęknięć i westchnięć.
Nachyliłam się tak, że moje usta były na wysokości jego ucha.
- Ooch! Mm... Taaak!! - jęczałam, przygryzając płatek jego ucha, co przyprawiało go o dodatkowe dreszcze i podniecenie.
- Nie przestawaj {T.I}!! - wyjęczał, co tonem przypomniało bardziej rozkaz.
Przez cały ten czas chłopak w uścisku dłoń trzymał moje biodra, pomagając mi we wszystkich ruchach.
- Aah! Loouuis! Och! Już!! - wyjęczałam, a on, widząc, że dochodzę, szybko pogłębił swoje ruchy, by mój orgazm mógł trwać jak najdłużej. Z przypływu nagłej rozkoszy wbiłam paznokcie w jego plecy, pozostawiając na nich czerwone ślady.
Louis wiedział, że biorę tabletki antykoncepcyjne, więc bez obaw zakończył wewnątrz mnie, po czym ostrożnie uniósł mnie za biodra, by wyjść z mojego wnętrza, a potem znów posadził mnie na swoich kolanach. Przez chwile patrzyłam na niego od tak, jak gdybym chciała zapamiętać nawet najdrobniejszy szczegół jego twarzy.
Położyliśmy się na kanapie i wtuliłam się w jego idealnie umięśniony tors.
***
Kilka minut leżeliśmy tak, wtuleni w siebie. W chwili gdy nasze oddechy w miare się unormowały, podniosłam się, z czego Tomlinson nie był zbyt zadowolony. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, tak, że teraz zwisałam na nim, a wolną ręką opierałam się o jego tors. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- Już koniec? - spytał udając urażonego. - myślałem, że to tylko chwilowa przerwa.
- mm, przykro mi, ale Lana czeka już na nas jakieś pół godziny w tej kawiarni. 
Chłopak oczekiwał choćby skromnego pocałunku. Jednak ja specjalnie się mu wyrwałam i zaczęłam się ubierać.
- Zdecydowanie wolę widzieć cię, gdy się rozbierasz, a nie ubierasz - podsumował ze zgorzkniałą miną, wciąż leżąc na kanapie. 
- Gdy odbierzemy Lanę, dokończymy to. A im szybciej wyjedziemy tym szybciej wrócimy.
Louis, jak oparzony, szybko zeskoczył z kanapy i zaczął energicznie przeczesywać pokój w poszukiwaniu poszczególnych części ubrania. Wyglądało to komicznie, dlatego też wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nie minęły dwie minuty, kiedy chłopak był już gotowy. Weszliśmy do przedpokoju, ubierając na siebie kurtkę, kozaki, etc. Właśnie mieliśmy wychodzić, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
Louis otworzył je, a osoba za nimi, za jego zaproszeniem weszła do środka. Kątem oka zobaczyłam, że to moja mama.
- Tak, tak, mamo, już jedziemy po Lanę... - razem z Lou zajęci byliśmy ubieraniem się. Dopiero po kilku chwilach spojrzałam na twarz mamy i zobaczyłam, że jest cała zapłakana - mamo...? co się stało?
Szatynka zalana była łzami, które pod wpływem mrozu panującego na zewnątrz zaczęły zamarzać.
- Mamo! - pospieszyłam ją - odpowiedz!
- La...Lana - zaczęła z trudnością powstrzymując kolejne fale łez. - Miała zaczekać na was w tej kawiarni... Kilka minut temu była u nas policja. Opowiedzieli, że była tam strzelanina...
Nie! Błagam, błagam, błagam, modliłam się w myślach, by tylko nie nadeszło to słowo, którego nawet w głowie boje się użyć. Z Laną nic nie jest, ona po prostu..
- ...Kula trafiła prosto w serce. Zmarła na miejscu - w tym momencie, sama poczułam się jakby takowa również rozerwała moje serce, wraz z umysłem, duszą  i sumieniem.
Osunęłam się na ziemię, podkulając kolana. Nie mogłam płakać, nic powiedzieć, ani nawet podnieść wzroku. Byłam roztrzęsiona.
Myślałam, że zemdleję i naprawdę, miałam na to ochotę. Zawsze istniała szansa, że mdlejąc uderzę się o coś mocno w głowę i sama również zginę. Może i takowe myśli samobójcze zdawały się być chore, ale tylko tego teraz chciałam.
Usłyszałam, jak Louis zaproponował mojej mamie, że ją odwiezie i po chwili oboje wyszli z domu. W tym samym momencie wpadłam w ogromny szloch, pomieszany z furią i depresją. Nie mogłam nawet ile czasu minęło, od kiedy Lou wyszedł, lecz gdy się znów pojawił musiałam wyglądać tragicznie.
Ledwo przekroczył próg, nie zdjął nawet kurtki, tylko od razu kucnął naprzeciw mnie. Jego dłonie znalazły się na moich ugiętych kolanach. Przechylił lekko głowę w bok, lustrując moją twarz.
- Kochanie...
- Nic nawet nie mów!!! - wrzasnęłam.
- Musisz się uspokoić - szepnął spokojnie i kojąco, chcąc dotknął wierzchem dłoni mojego policzka, lecz ja szybko odtrąciłam chłodno jego dłoń, co z pewnością go zasmuciło.
W normalnych okolicznościach zapewne bym tak nie zrobiła. Bym kochany, a ja go odrzucałam, choć w takiej chwili miałam raczej co do tego prawo. Sama nie wiedziałam, jak to zrobiłam, ale szybko podniosłam się  i weszłam do salonu. Oczywiście, Tomlinson poszedł zaraz za mną.
- Wiem, że to przykre, gdy kogoś tracimy, ale musisz wsiąść się w garść - złapał moją dłoń, a ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
- Louis, nie rozumiesz?! - krzyknęłam zapłakana - ona umarła, bo nam się zachciało kurwa pierdolić!!!
Rzucałam przekleństwami na prawo i lewo, ale tylko tak mogłam się rozładować. Cała byłam zalana łzami. Moja furia w sumie trwała jakieś kilkadziesiąt minut. Po jakimś czasie "wyczerpałam limit" łez i teraz jedynie krzyczałam.
- {T.I}... - Lou chciał dojść do słowa ale mu nie pozwoliłam. 
Złapał mnie za ramiona, a ja chcąc wyswobodzić się z jego uścisku uderzałam pięściami w jego klatkę piersiową, na co ten praktycznie nie reagował tylko czekał, aż choć trochę się uspokoję.
- Przez moją pieprzoną chcice Lana nie żyje!!!
- Ciii... {T.I} - Tommo uniósł moją brodę, zmuszając mnie bym spojrzała w jego oczy. - Zawsze powtarzałaś, że wierzysz w przeznaczenie. Bo to dzięki niemu się teraz znamy i jesteśmy razem. A co jeśli przeznaczeniem Lany było umrzeć właśnie dziś? Jeśli nie w ten to w inny sposób.
- Tak, ale nie umarłaby,gdyby... - szepnęłam lekko zachrypniętym od krzyków głosem.
- Nie wiesz tego, tak? - dopiero teraz się rozluźniłam. Chłopak szybko to zauważył i wykorzystał, przyciągając mnie  do siebie, a jego silne ramiona objęły mnie w żelaznym uścisku.  Jedną dłoń obejmował talię, drugą zaś gładził moje długie, kasztanowe włosy - Nie obwiniaj siebie za to, bo miałaś prawo nie wiedzieć co się wydarzy. Ja też będę za nią tęsknić, ale nie mów, że to twoja wina, bo oszaleję.
- Louis...? - szepnęłam po chwili ciszy.
- Tak, skarbie?
- Dziękuję, że jesteś. Gdyby nie ty... - zagryzłam wargę. - po prostu nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie. Dziękuje.
- Proszę bardzo - powiedział, a następnie pocałował w czoło.

sobota, 15 grudnia 2012

#1 Amerykański film - Zayn & Niall (+18)



  Mój pierwszy imagin. *__* Jaki jest? To już ustalicie sami. Wybaczcie mi jakiekolwiek błędy, ale pisany był na szybko.



 Szary, na ogół nudny i niczym się nie wyróżniający. Taki był mój każdy dzień w szkole. Wyciągnęłam książki z mojej szafki szkolnej i już się odwróciłam, z zamiarem pójścia do klasy, kiedy nagle ktoś zastąpił mi drogę. Ba! to nie był jakiś tam ktoś, a Zayn. Zayn Malik, chłopak w którym zakochana byłam od paru dobrych lat. W sumie to nie tylko ja, bo mogłabym sobie dać rękę uciąć, żę połowa dziewczyn w szkole miała na jego punkcie fioła. 
- Cześć {T.I}, prawda? - upewnił się.
Aaa! Krzyknęłam do siebie w myślach, lecz chwile potem skarciłam się za to. Nie chciałam by wyglądało to jak w tych słodko-mdlących, amerykańskich filmach, dla nastolatków, w których to popularny chłopak i przeciętna dziewczyna, bla, bla, bla... 
Uświadomiłam sobie, że moja rozmowa sama ze sobą w myślach, trwa o kilka sekund za długo, szybko oprzytomniałam. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do Zayna.
- Tak, cześć. - odparłam.
- Dzisiaj jest u mnie impreza w domu - wyciągnął z kieszeni kraciastej koszuli małą karteczkę, na której czarnym atramentem napisany był adres chłopaka. - chciałabyś wpaść?
- Jesteś pewien? - upewniłam się.
- Jasne. Coś nie tak? 
- No wiesz... nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, prawie się nie znamy.
- Dlatego, ta impreza może pomóc nam to naprawić - uniósł kąciki ust w taki sposób, że nie pod jedną dziewczyną ugięły by się kolana. Ze mną prawdopodobnie też by tak było, lecz na szczęście, oparta byłam plecami o szafkę - Wpadnij.
Puścił mi perskie oko i odwrócił się w stronę korytarza, a ja stałam tam do chwili, gdy zadzwonił dzwonek.
***
Nadeszła pora lunchu. Jak zwykle siedziałam z Niallem. Przyjaźniliśmy się od kiedy tylko pamiętam i prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie życia bez niego.
- O czym myślisz? - spytał, gdy ja dziwacznie zapatrzona byłam w swoją sałatkę.
- Zayn zaprosił mnie dzisiaj do siebie. Mówił, że będzie impreza i wgl...
- Nie powinnaś tam iść. - powiedział blondyn.
- Dlaczego?
Wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas.
- Daj spokój, Niall... dobrze wiesz, że od zawsze mi się podobał.
- Wiem, ale nie wydaje ci się to dziwne? Nigdy nie rozmawialiście ze sobą dłużej niż 3 minuty, a teraz nagle on chce, żebyś przyszła do niego. 
Nie oczekiwałam takiej reakcji ze strony przyjaciela, zawsze mnie we wszystkim wspierał. No prawie... jeśli w grę wchodziła sprawa Zayna, on był zupełnie inny. Był wrogo nastawiony do niego, mimo iż nie miał określonego powodu.
-  Myślałam, że będziesz się cieszył wraz ze mną, czy coś... trudno - mruknęłam i wstałam siadając przy innym stoliku.
***
Nie licząc rozmowy z Niallem, dzień mogłam uznać za udany. Zdecydowałam się iść na tą imprezę do Zayna, mimo iż mój przyjaciel nie cieszył się tym, tak jak ja. Trudno - pomyślałam - nie zawsze musimy mieć takie same zdanie, na dosłownie każdy temat.
Ubrałam na siebie zwiewną, skromną sukienkę, rozpinaną z przodu, buty na koturnach, a włosy spięłam w zwiewnego koka. Przez ramię przewiesiłam torebkę i wyszłam w domu. 
W 15 minut dotarłam do domu w którym mieszkał mulat. Ostatni raz przestudiowałam karteczkę, którą mi dał, upewniając się, że trafiłam pod właściwy adres, po czym zapukałam do drzwi.
Otworzył mi Zayn, który momentalnie się uśmiechnął i zaprosił mnie do środka.
- Cieszę się, że jednak przyszłaś - szepnął do mojego ucha, muskając jego płatek, a po moim ciele przeszły delikatne dreszcze.
Zabawę uznałam za udaną. Świetnie się zabiłam w towarzystwie Zayna i jego gości, który obiecał, że mnie później odwiezie, kiedy chciałam wyjść, gdy zaczynało się robić ciemno. Nie miałam tylko pojęcia co ugryzło Nialla, przecież nic złego się tu nie działo. Jednak nie chciałam się tym martwić, załatwię to w poniedziałek w szkole - obiecałam sobie. Po skończonej imprezie zostałam sama z chłopakiem, który nie chciał wypuścić mnie wcześniej. Sama byłam już po kilku drinkach, więc byłam wystarczająco uległa wszystkiemu i wszystkim.
- Mogę ci pomóc - odparłam, siedząc na kanapie gdy ten zbierał plastikowe kubki i wyrzucał je do śmieci. Chłopak odpowiedział mi uśmiechem, a ja z trudnością podniosłam się i poszłam do kuchni. Nie zdążyłam nawet nic zrobić, gdyż ledwo doszłam do kuchennego blatu, a poczułam jego dłonie na swojej talli, a zaraz po tym ciepły oddech do którego doszły delikatnie muskania skóry. Pachniał mieszanką perfum i alkoholu. 
Przygryzłam lekko dolną wargę, oddając się chwili delikatnej przyjemności. Jego usta nagle znalazły się nieco wyżej, muskając i przygryzając płatek ucha.
- Jak mogłem przez tyle lat, tego nie zauważyć... jesteś niesamowita - szeptał.
Kąciki moich ust uniosły się ku górze, tworząc w ten sposób zadziorny uśmieszek. Nie zorientowałam się nawet, że nasze ciała wolno się kołyszą w tym samym rytmie. 
Odwróciłam się przodem do Zayna, przez kilka sekund patrzyliśmy sobie w oczy. Przybliżył twarz do mojej, a ja poszłam w jego ślady. Już po chwili nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Malik szybko przejął inicjatywę, złapał mnie za pośladki i usadowił na blacie. Nasze języki toczyły ze sobą walkę, co z chwilą przemieniło się w ich erotyczny taniec. 
Przyciągnęłam go do siebie.
- Mh, Zayn? Powinieneś wiedzieć, że jes... - nie zdążyłam dokończyć, bo jego wargi ponownie wpiły się w moje, aż zabrakło mi tchu.
- Wiem {T.I}. W porządku - wymruczał w przerwach, pomiędzy pocałunkami.
Chłopak rozpiął moją sukienkę i rzucił ją na podłogę. Chwilę potem ja zrobiłam to samo z jego koszulą, rozkoszując się widokiem mięśni na klatce piersiowej.
Zwykle tak się nie zachowywałam... teraz, działałam pod wpływem impulsu i najprawdopodobniej nie byłam nawet świadoma tego, co robię. 
Jego dłonie były na moich ramionach, barkach, plecach, dekolcie. Kilka chwil potem, obydwoje byliśmy już całkowicie nadzy. Nie zwlekając długo, chłopak szybko we mnie wszedł.
- Zaaayn!! - wyjęczałam bardziej z bólu niż z przyjemności.
- Cii... - szepnął - to normalne, zaraz ci przejdzie.
Zagryzłam silnie dolną wargę, czując na niej kropelki krwi. Nie spodziewałabym się, że mój pierwszy raz będzie taki bolesny.
- Zayn! Proszę!! Och! - Mulat doskonale wiedział o co mi chodzi, więc nieco spowolnił swoje ruchy, sprawiając, że stały się znacznie łagodniejsze i nie tak bolesne.
Oboje wydawaliśmy z siebie jęki pomieszane, z ciężkimi westchnięciami. Przez cały ten czas Zayn patrzył w moje oczy, a ja w jego. Z czasem ból ustąpił przyjemności i chłopak ponownie delikatnie przyspieszył.
- Aach! Taaak! Mmmm! - niemal krzyknęłam gdy fala orgazmu przeszyła całe moje ciało.
Wiedziałam, że Zayn też jest już bliski końca, więc gdy tylko mój orgazm się zakończył, wyszedł ze mnie. 
Dopiero teraz z przerażeniem uświadomiłam sobie, że nie mieliśmy zabezpieczenia, lecz chłopak uspokoił mnie.
 Zayn po raz ostatni tego wieczoru wpił się w moje usta. Tym razem nie było to już tak agresywne, lecz czułe. Gdy skończyliśmy dokładnie zlustrowałam jego uśmiechniętą twarz, a sama nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Chciałam, żeby ten wieczór trwał wieczność.
Dwa dni później znowu musiałam wrócić do szkoły, gdyż weekend się skończył. Tym razem nie było jak zawsze. Zwykle miałam spuszczoną głowę w dół, przypominając sobie jakie mam teraz zajęcia i do której klasy powinnam się udać. Teraz szłam przed siebie z łagodnym uśmiechem na wargach, lecz w środku wrzało we mnie od niepohamowanego szczęścia, które jak dotąd nigdy mnie tak nie rozpierało. Od podstawówki zachowana byłam w Zaynie a teraz wreszcie czułam, że jest mój...
Szłam szkolnym korytarzem, mijając dziesiątki osób, z którymi zwykle nie rozmawiałam. Jednak tym razem ich wszystkich oczy skupione były na mnie. Niektórzy cicho się śmiali, inni uśmiechali pod nosem. Tak czy inaczej – wyraźnie coś ich w tobie rozbawiło. Schyliłam lekko głowę i ruszyłam prosto do łazienki, by upewnić się, czy przypadkiem nie jestem gdzieś wybrudzona.  Spojrzałam w lustro. Wszystko było ok.
- Cześć Zayn! – zawołałam z uśmiechem na wargach, gdy wyszłam na korytarz.
Chłopak spojrzał na mnie kątem oka, jakby od niechcenia, lecz zuchwały uśmieszek jak zwykle był na swoim miejscu.
- Stało się coś?
- Słuchaj, {T.I}. Mogłabyś zapomnieć? Nie rozmawiajmy już ze sobą, tak jak to było wcześniej.
- Ale, mówiłeś...
- To była tylko zabawa. Powinnaś to wiedzieć, tak jak reszta szkoły.
- Czekaj… co?!
Nie pozwolił mi poznać odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie, gdyż szybko wyszedł nie pozostawiając na mnie suchej nitki.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłam wierzchem dłoni. Próbowałam być równie bez uczuciowa co i Zayn, ale nie umiałam. Pewnie, gdyby przez tyle lat mi się nie podobał, zareagowałabym inaczej. Ale nie! Musiałam być na tyle naiwna i ślepo w niego zapatrzona, że nie zwróciłam uwagi na jego liczne wady.
Mając w głowie więcej pytań, niż odpowiedzi od razu ruszyłam do szatni, gdzie – na moje szczęście – nie było nikogo. Usiadłam na ławce, podkuliłam nogi, po czym oparłam czoło o kolana.
- Chcesz zostać sama? – usłyszałam.
-Podniosłam głowę, by odpowiedzieć twierdząco na to pytanie, jednak gdy zobaczyłam przed sobą Nialla, wskazałam na miejsce obok siebie.
- Co się stało? – spytał zatroskany, a ja uświadomiłam sobie, że cała jestem we łzach. – Chodzi o ten filmik Zayna?
- Jaki filmik? – zareagowałam szybko.
Chłopak momentalnie zagryzł wargę.
- Niall! Powiedz mi. O jakim filmiku mówisz? – powtórzyłam.
Westchnął ciężko, po czym przyjrzał mi się uważnie. Zapewne chciał określić w jakim jestem stanie, ale jakikolwiek by on nie był, miałam prawo wiedzieć, to co chciałam.
- No więc… - zaczął, poprawiając lekko grzywkę. – Ja go nie widziałem, ani nawet nie zamierzam! Po prostu słyszałem… – Zadeklarował szybko - W weekend byłaś na imprezie u Zayna, prawda? A po wszystkim, on… no, nagrał was. W kuchni. Chyba musiał mieć to zaplanowane, bo go widać jedynie od tyłu, a nagranie jest dobrej jakości…
Blondyn mówił coś jeszcze, ale nie słuchałam. Nie chciałam słuchać. W głowie miałam szum, a sama miałam ochotę się rozpłakać. Świetnie! Po szkole krąży porno ze mną w roli głównej! Zachowałam się jak dziwka, bo straciłam dziewictwo z chłopakiem, który chyba tylko na to liczył, a ze mnie zrobił szkolną gwiazdę porno. 
- Nie powinnam iść z nim do łóżka…
- Raczej na blat kuchenny – poprawił mnie Niall, ale widząc moją minę szybko zmienił temat – Nie martw się, będzie dobrze.
- Proszę, nie mów tak, jeśli nie jesteś tego pewny na sto procent. To mi nie pomaga.
- Obiecuje, że będzie dobrze. Zaczniemy od nowa. – odparł, składając pocałunek na moim policzku, po czym objął mnie jeszcze mocniej.
Kilka miesięcy później moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Zmieniłam szkołę. Niall również, by było mi raźniej. Od tamtego dnia, w szatni zaczynam go poznawać, jakby od nowa. Nie jest już tylko kolegą, a nawet dobrym przyjacielem… dopiero teraz zaczęłam czuć, że to coś… zdecydowanie więcej.